Skocz do zawartości

Pierwszy motocykl - 50 czy 125 ccm?


weronka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim !

Chciałabym rozpocząć swoją przygodę z jednośladami, jednak mam poważny dylemat.

Zastanawiam się czy lepiej zacząć od 50 czy 125. Mam prawko kat. B od 3 lat, więc z uprawnieniami nie ma problemu. Głównie jeździłabym do pracy i na uczelnię, generalnie po mieście. Nie jeździłam nigdy motocyklem wiec jestem totalnie zielona, mam miejsce w którym w bezpiecznych warunkach mogłabym poćwiczyć, ale wiadomo ruch miejski to inna bajka.

Dużym ograniczeniem jest też budżet, bo chciałabym się zapiąć w 5-6k maksymalnie (nie wiem czy się wkręcę i szkoda mi na ten moment inwestować więcej). Niby w tej cenie można kupić używaną Hondę czy Yamahe, ale tu pojawia się problem - nie znam się na tym zupełnie, nie znam nikogo kto się zna i zwyczajnie nie podejmę ryzyka kupowania używki. Więc pozostaje tylko nowy sprzęt. A za takie pieniądze kupię co najwyżej "chińczyka" z niższej półki o których krążą różne opinie.

No i też obawiam się czy 125 nie byłby za mocny na początek. Z drugiej strony 50 wydaje mi się bardzo słabe :/ I pewnie jak nabiorę wprawy, to będę żałować, że nie zdecydowałam się na 125

Reasumując, opcje są takie:

1. Kupić nową chińską 50, pojeździć rok-dwa, zobaczyć czy w ogóle mi się podoba i potem myśleć o lepszym motorze

2. Kupić nową chińską 125 i liczyć, że się nie rozleci - celowałabym tutaj w Rometa/Bartona/Junaka

3. Kupić w ciemno używaną 125 porządnej marki - z tym, że serio to by było w ciemno, bo nie znam się na motocyklach nic a nic - i to jest najmniej prawdopodobna opcja

 

Uff, rozpisałam się, ale mam mętlik w głowie. Mam nadzieję, że może ktoś mi tutaj doradzi :)
Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pierwszy moto tylko 125 bo szkoda kaski na 50. Polecał bym używkę ale zakup najlepiej od kogoś znajomego lub z kimś co się zna. Kupisz coś fajnego bo nówki zostają jakieś najtańsze romety itp. Wiadomo, chińczyki akurat w motocyklach są dobrzy i paradoksalnie to wytrzymałe maszyny choć osprzęt już niezbyt solidny.

Kupując pierwszy moto najlepiej używkę bo można łatwo kupić od kogoś kto zmienia na lepszy. U mnie właśnie z rodziny sprzedaje 3 letniego rometa k125 utrzymanego i jak nowy bo kupił litrówkę do jazdy rekreacyjnej a mały idzie na sprzedaz.

Wiadomo lepsze są firmówki ale właśnie trzeba znaleźć utrzymaną bo kupić coś zajechanego to nie sztuka.  Ja sam z racji  prawka kupiłem zamiast 125 to suzuki gn250. Mi starcza taki prosty, solidny moto. Koszt takiej suzuki to ok 3-4tys. Sprzedać w razie czego też łatwo bo zawsze ktoś kupi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

Powiem swoje 3 grosze, bo jeździłem i jednym i drugim.

 

Idź w 125 ccm. 50tką dojeżdżałem do pracy przez 2,5 roku, potem kupiłem 125 jak ustawa o kat B weszła w zycie. Nie ma co porównywać i się zastanawiać nad dylematem 50 vs 125. 125 jedzie normalnie. Na 50tce jeżdżąc po Łodzi myślałem, że każdy kierowca mnie zabije, bo przecież jak 2 kółka to musi zapierd***ć...

 

Co do dylematu nowy chińczyk vs markowa używka też taki kiedyś miałem. Ostatecznie kupiłem za podpowiedzią kolegów z innego forum o chińskich motocyklach, nowego Zippa VZ-2 i był to bardzo dobry zakup. Nic przy nim nie grzebałem, poza dokręceniem wszystkich śrub i przepalonym włącznikiem migacza, wymienionym na gwarancji. Jedyny minus to serwis, omijałem ich długim łukiem po 1szej wizycie, bo "Janusze" to delikatnie powiedziane.

 

Jeśli byś miała używkę z pewnego źródła to na pewno warto iść tą drogą. Ale z pewnego źródła. Miałem używkę z kądś tam, przez rok prawie wszystko w nim wymieniłem, poprawiałem... potem już smigał bez problemu. Plus jedyny z tego jest, że swoją wiedzę o motocyklu poszerzyłem.

 

Pozdrawiam i powodzenia w zakupie.

 

Wysłane z mojego telefonA

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odzew! :D
 

Ja osobiście bym wolała używkę jak mówicie, ale ani ja się nie znam, ani nie znam nikogo, kto się zna - trochę ryzykowne.

W sumie racja z tą 125, patrząc po cenach np. Rometa różnica miedzy 50, a najtańszym 125 to tylko 1k

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co się bać 50tek. Moja Suzi SMX50 chodzi jak Suzuki GN125 :) A dla twórczyni tematu, polecam 125 ale w 2t. Moc jest dosłownie podwójna. Nie wiem tylko jak to się ma do przepisów. I nie bój się jechać po używane moto. Zazwyczaj są to motocykle, którzy ludzie kupowali za ciężko zarobioną monetę NOWE, więc szanowali. Zadbane moto pozna każdy, tak samo jak ulepa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Munga napisał:

 A dla twórczyni tematu, polecam 125 ale w 2t. Moc jest dosłownie podwójna. Nie wiem tylko jak to się ma do przepisów.

Do przepisów ma się tak:  motocykle o pojemności skokowej silnika nieprzekraczającej 125 cm3, mocy nieprzekraczającej 11 kW i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającym 0,1 kW/kg pod warunkiem, że osoba posiada prawo jazdy kategorii B od co najmniej 3 lat.”

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie nie pchaj sie w 50 ccm jak nie musisz, jak również nie bój się aż tak bardzo chinoli Zipp czy Junak to wbrew wielu hejterom z internetów wcale nie złe sprzęty sam przejeździłem 3 sezony junakiem i nic sie w nim nie psuło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, weronka napisał:

mam miejsce w którym w bezpiecznych warunkach mogłabym poćwiczyć,

co do powyższego, to zdecydowanie polecam zapisać się na doszkalanie z jazdy na 2oo

są polecane tu na forum szkoły, które odpowiednio Cię przygotują

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość serwisów ma możliwość sprawdzenia stanu przed zakupem.

Gdzieś na forum (poszukaj) był również kolega, który pomagał w zakupie maszyny - może to jakaś opcja?

Najlepszym wyjściem był by zakup z jakiegoś pewnego źródła - forum, znajomy.

Nie zapomnij, że do tych kosztów musisz sobie doliczyć ubranko dla siebie - kask, jakaś kurtka, rękawiczki oraz jakaś blokada na koło czy coś w tym stylu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.09.2020 o 09:17, Munga napisał:

Nie ma co się bać 50tek. Moja Suzi SMX50 chodzi jak Suzuki GN125

Szkoda kasy na zakup 50ccm, żeby w bardzo krótkim czasie zmieniać na 125. Wybór motocykli 125 jest teraz tak duży, że spokojnie coś ciekawego znajdziesz :)

 

Dnia 21.09.2020 o 09:17, Munga napisał:

A dla twórczyni tematu, polecam 125 ale w 2t. Moc jest dosłownie podwójna. Nie wiem tylko jak to się ma do przepisów.

Ano ma się tak, że 2T nie nadaje się do jazdy na kat. B, więc lepiej tego nie proponować.

GS500 icon3.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za rady! 

Naszły mnie jeszcze takie pytania:

Co sądzicie o kupowaniu pierwszego motocykla na jesień/zimę? Wydaje mi się że przy takich zimach jakie ostatnio mamy nie powinno być większych problemów z warunkami na drodze, ale wolę posłuchać opini bardziej doświadczonych :D

Druga sprawa, jakie akcesoria uważacie za must-have na początek? Kask, wiadomo, nie zamierzam na tym oszczędzać, mam też porządną, skórzana kurtkę, na początek taka chyba będzie ok. Myślałam też żeby zakupić rekawiczki. Nie wiem z kolei co że spodniami i butami. Postawię najprawdopodobniej na zwykłe jeansy, zwłaszcza że raczej będę jeździć do pracy i na studia. Jeśli chodzi o buty to nie mam pojęcia, wolałabym na razie odpuścić, a dołożyć więcej np do kasku

jeśli coś Wam jeszcze przychodzi do głowy to chętnie poczytam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

Moim zdaniem lepiej poczekać na okres zimowo-wiosenny. Są wtedy promocje, no i jest juz niby po sezonie co przekłada się na spadek cen. Chyba że nie chcesz aż tyle czekać.

Dodam, że dobry strój to też podstawa, nie tylko nie wiadomo jaki kask (nie mówię o stroju/kombinezonie za nie wiadomo jaką kasę). Strój nie tylko chroni przy ewentualnym upadku ale też od wiatru i chłodu, a to na stawach się najbardziej odbija (jeździłem prawie 365 dni w roku - zatrzymywał mnie tylko mocny deszcz jak padało gdy miałem jechać z domu gdzieś, bo z kądś do domu to i na deszcz są "stroje" które nie przemakają). No i sama wygoda. Jak kupiłem pierwsze 2 koła to przez pół roku (6 lat temu maj-październik) ubrany jeździłem na tzw. cebulę, warstwy ubrań. Raz brat pożyczył mi swój strój tekstylny i po 1 przejażdżce od razu kupiłem identyczny. Na chłodne dni polecam grubsze i dłuższe rękawice. Mile też widziane handbary na kierownicę (osłona dłoni od wiatru) oraz odgrzewane manetki - za grosze idzie kupić na aliexpress, montaż prosty (jestem elektroniczno-mechanicznym imbecylem ;) a sobie poradziłem).

Co do butów, ja jeżdżę w butach Protektor Grom (cały rok). Buty sobie jakieś dopasujesz, na chłodne i zimne dni polecam z długą cholewą. Kupiłem kiedyś typowo motocyklowe, niestety ułożenie stop na Zippie VZ-2 powodowało, że po 10 minutach drętwiały mi obie stopy - krew nie dochodziła. Po 4ch dniach od kupna sprzedałem.

Pozdrawiam.

Wysłane z mojego telefonA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupować w zimę to najlepsza pora bo można spokojnie liczyć na obniżki cen w używkach czy to jakieś promocje na nowe w mrożne dni jak ruch w sklepach moto zerowy a przecież tak samo po grudniu nówki stają się rocznymi sprzętami.

Co do jazdy zimą czyli w zimy jakie teraz mamy to ja bym raczej nie liczył na dojazdy codzienne. Motocykl to nie samochód i bardziej niebezpiecznie jest jezdzić gdy mokro plus mamy często niewidoczny lód na drodze mimo braku śniegu.  Sam jeździłem moto w zimę z powodu rozbitego samochodu. Na drodze trzeba uważać bo nawet jadąc wolno szczególnie bez abs hamowanie to zawsze ryzyko poślizgu. Często zaś widziałem ludzi jadących na zakupy skuterkami gdzie sam bałbym się jechać bo tak ślisko było.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, weronka napisał:

Myślałam też żeby zakupić rekawiczki. Nie wiem z kolei co że spodniami i butami

Rękawiczki, czy buty, to także taki must have.

Obecnie wybór jest przeogromny i można te akcesoria dobrać tak, by możliwie przypominały ciuchy cywilne. Dotyczy to także spodni (jeansy) - są modele z wyjmowanymi od zewnątrz protektorami kolan i wtedy spokojnie w nich spędzisz dzień (ale nie w upał :) ) w pracy / na studiach. Będą jesienią obniżki cen, to polecam wtedy przejechać się po kilku łódzkich sklepach z moto odzieżą - pooglądasz, sprzedawcy też coś podpowiedzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



Motocykl to nie samochód i bardziej niebezpiecznie jest jezdzić gdy mokro plus mamy często niewidoczny lód na drodze mimo braku śniegu. Na drodze trzeba uważać bo nawet jadąc wolno szczególnie bez abs hamowanie to zawsze ryzyko poślizgu.


Przepraszam za powycinanie poszczególnych zdań i ich cytowanie.

Ująłeś sedno jazdy moto w trakcie przedzimy, zimą i podczas przedwiośnia. Każdy kto jeździ w tym okresie powinien być tego świadomy. Werona musisz wiedzieć, że czynników "uprzykrzających" jazdę (że tak to nazwę) w tym okresie jest o wiele więcej niż wyżej wymienione. Jest to zupełnie inna jazda niż np podczas obecnej pogody.

Pzd.

Wysłane z mojego telefonA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

Mysle, ze powinnas isc w pojemnosc 125. 

Co do nauczenia sie "jak jezdzic" - fajnie, ze masz teren - natomiast dla wlasnego bezpieczenstwa polecam dokupic pare godzin doszkalajacych z jakas autoszkołą. Jak hamowac, jak jezdzic, na co uwazac. 

A jesli chodzi o ubranie - nie oszczedzalabym na kasku, chociaz buty tez sa wazne (np jak moto upadnie nam na noge - mnie dobre buty zostawiły z tylko złamanym malym palcem). Uwazam, ze jesli pare razy przemarzniesz, to nic sie nie stanie, ale ciagle przemarzanie to nie tylko kwestia zimna. Grabieją palce i ciezko manewrowac, taka niespodzianka, wiec przydadza sie tez rozmiar wieksze rekawice, co by pod nie zalozyc cienkie termiczne. Motocykl 125 powinien przeciez pojechac i 100/h, a tu i mozna zmarznac, i zrobic sobie kuku. 

Edytowane przez MartaCrystal (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przemyśleniu zdecydowałam się na jazdy doszkalające, jednak tu pojawia się problem. Obskoczyłam większość szkół jazdy na osiedlu i wszyscy mówią, że musiałabym kupić kurs na a1. 

Znacie szkoły, które oferują pojedyncze jazdy? Bo jak mówię, uprawnienia formalnie mam, a ponieważ nie zamierzam na ten moment zdawać egzaminu to wolałabym uniknąć kosztów typu badania lekarskie itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukaj sobie placu do jazdy, często są takie gdzie uczą się jazd na prawko lub jakiegoś terenu. Tam można samemu ćwiczyć ósemki i inne manewry. Potem spokojna jazda po mieście lub najlepiej poza w niedzielę gdy ruch mniejszy. Wystarczy z głową pojeździć i popatrzeć na kursy na YouTube to pozwoli podszkolić się w teorii. Potem zostaje jazda jak emeryt na skuterze i łapanie doświadczenia.

Wiadomo kurs doszkalający to fajna sprawa ale prawdziwy a nie jakiś na prawko a1 bo to szkoda kasy już lepiej na zwykłe A zrobić. W motocyklu lepiej nie doceniać swoich możliwości niż przecenić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę negować wypowiedzi przedmówców o kursach itd. Jest to dobry kierunek, który popieram.

Mój przykład:
Nigdy nie jeździłem wcześniej na motocyklu czy skuterze. Jak kupiłem tą swoją 50tkę 6 lat temu, nie stać mnie było na jakiekolwiek kursy (taka sytuacja była). Pod blokiem poćwiczyłem ruszanie i hamowanie na parkingu, a po osiedlu jazdę i pojechałem potem przed siebie na ulice jak to mówią (jak każdy świeżak po prawku, a nawet i gorzej bo przecież nie wyjeździłem ileś tam godzin) mając coś w głowie, albo nic tylko samą rozwagę. Bez szkół czy jakiś kursów i jazd szkolących (linczujcie). Z dnia na dzień, z kilometra na kilometr nabierałem wprawę i doświadczenie. Fakt, że niektórzy ludzie w autach mają chyba nasrane we łbie jak widzą motocykl - to powiem nawet i dziś, ale to tyczy się nawet kiedy jadę samochodem czy rowerem gdy nie ma ścieżki rowerowej (rowerem przejeżdziłem ponad pół życia jeżdżąc nawet między miastami 70-120 km w 1 stronę, nie mówię o jeździe po bułki czy do Arturówka).

Nie mówię, że jestem perfekcyjnym kierowcą, bo moim zdaniem każdy kierowca uczy się całe życie (ten niedzielny, zawodowy czy zawodnik profesjonalnych wyścigów).

Gdy zachowa się zdrowy rozsądek i człowiek wie co może się wydarzyć w każdej chwili (na suchym, mokrym, piachu, liściach, na torach, gdy wieje, pada itd) to sobie poradzi, wystarczy według mnie rozwaga i zdrowy rozsądek.

Pzd.

Wysłane z mojego telefonA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tez chyba zalezy od szczescia :)

ja nikogo nie linczuje.

Moim pierwszym pojazdem byla i jest Ksiezniczka, od razu kat A. 

prawo jazdy B zrobione pozniej, auta nie mam (pol roku i tak byl stalo w garazu, a w zime to ja sie nie ruszam nigdzie)

Jezdzimy juz ponad 24000, zyjemy. 4 sezon.

Ale ja przeszlam caly kurs. 

Co ciekawe, o wiele wiecej sytuacji z doopy mialam jako kierowca pojazdu rower. -.-

Edytowane przez MartaCrystal (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, ktoś ŁDZ napisał:

Bez szkół czy jakiś kursów i jazd szkolących (linczujcie). Z dnia na dzień, z kilometra na kilometr nabierałem wprawę i doświadczenie.

Robert, problem w tym, że samemu możesz nabierać wprawy i dośwadczenia ale także złych nawyków, reakcji itd. Pod okiem ogarniętego trenera można skorygować postawę, dosiad, klamki i wiele innych rzeczy. Mnie też się kiedyś wydawało, że jestem kozak aż do pierwszej wizyty na kursie doszkalającym. Filmik z YT nie powie Ci co źle robisz, a przynajmniej nie wszystko wyłapiesz sam. Nie mówiąc już o trenowaniu sytuacji awaryjnych, jazdy po różnych nawierzchniach, jazdy w małych prędkościach - samo jeżdżenie po mieście czy kręcenie kółeczek na parkingach po "marketem" jest super ale to nie wystarczy aby czuć się doszkolonym. Imho, 50cm/125cm czy "liter" - i tu i tu im więcej wiesz i umiesz tym większe szanse przeżycia :D 

 

17 godzin temu, ktoś ŁDZ napisał:

Gdy zachowa się zdrowy rozsądek i człowiek wie co może się wydarzyć w każdej chwili (na suchym, mokrym, piachu, liściach, na torach, gdy wieje, pada itd) to sobie poradzi, wystarczy według mnie rozwaga i zdrowy rozsądek.

a według mnie NIE wystarczy. W sytuacjach awaryjnych nie ma czasu na myślenie. Masz czas jedynie na wyuczone odruchy. Odruchy, których nie kształtuje tylko (cenna, ważna i potrzebna) wiedza ale ćwiczenia, powtarzane ćwiczenia.

Edytowane przez gary (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łukasz,

Prawda, że kurs da samą wartość dodaną i jest to bardzo dobry kierunek. Nie będę zaprzeczał, bo byłbym wtedy głupcem default_smile.png Nie napisałem tego, żeby pokazać że jestem kozak, bo nigdy nie będę za sterami czegokolwiek ile bym godzin nie wyjeździł czy to po mieście czy kursach. Akurat jestem z tych bardziej pokorniejszych. Chodziło że można na spokojnie ugryźć temat samemu.

Swoją drogą, wątpię żeby każdy kierowca motocykla czy samochodu fundował sobie doszkalanie z bezpiecznej jazdy (samochodami tak robię, bo każdy pojazd zachowa się inaczej w podobnej sytuacji i potrzebuje trochę innej reakcji). A powinni, bo jest jak napisałeś, zupełnie "inna rzeczywistość". W skrajnych sytuacjach wtedy robi się to co trzeba odruchowo. A żeby była to prawidłowa reakcja, to już ktoś musi nam to pokazać/wytłumaczyć i należy poćwiczyć. YT, książka, filmik czy cokolwiek nie da tego, co odpowiedni kurs pod okiem specjalisty.

 

Wysłane z mojego telefonA

 

 

 

P.S. Marta, to prawda że jako rowerzysta (nie jeździłem rekreacyjnie, jak to robię teraz z braku czasu) było bardziej niebezpieczne. Teraz chociaż są ścieżki rowerowe. Choć jak obserwuję zachowanie rowerzystów, to mam chęć niejednemu zabrać rower.

 

Pzd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na kursie i tak nie będziesz w stanie w tak krótkim czasie wyrobić sobie "nawyków".
Prawdą jest, że "liźnie" się "podstawowych podstaw" przez 2h i to bardzo pomaga.
Ale "życie na ulicy" weryfikuje wszystko...
Sporo osób po kursach z uporem maniaka powtarza sobie w głowie "a na kursie uczyli mnie tak".

Myślę osobiście, że po przejechaniu na moto ok 40tys km i 2ch szlifach nadal się uczę i wiele sytuacji mnie ciągle zaskakuje, byłem na szkoleniu lecz hmmmm nijak się to ma do jazdy po mieście, oblodzonej drodze, liści na drodze, gołoledzi podmuchów wiatru, kolein itd. ...

Przewidywania zachowań innych kierowców Cię nie nauczą, a po jakimś czasie zaczynasz po zachowaniu domyślać się co może zrobić puszka.

Swoją drogą nadal podziwiam motocyklistów co np. wbijają się między 2 jadące obok siebie auta bo się zmieszczą (na chwilę obecną) gdzie nawet przez chwilę nie przejdzie im przez myśl - a może puszka będzie chciała ominąć dziurę i szczelina się zamknie a ja się wbije w 2 auta.. no cóż każdy jeździ jak lubi i sam przewiduje po swojemu "co by było gdyby"


A pamiętam jeszcze czasy sprzed ustawy o 125 gdzie odnosiłem wrażenie, że kierowcy puszek mają mi za zle, że nie stoję w korkach i kiedy tylko mógł co niektóry to wyprzedzał na żyletki przyciskając do kraweznika, spychał na pas obok bo z prawoskrętny musi jechać prpsto, zajeżdżał drogę, jak stal na czerwonym i przez okno grzecznie komunikował "jak ja stoję to ty też ch*ju stój", a jak pozwolono Nam korzystać z BUSpasow co się nie mogli ludzie z tym pogodzić i najezdzal co niekotry na pół buspasa jak było się na ich wysokosci aby wystraszyć (spoko przykładów mam więcej i to wszystkie które spotkały mnie a nie kolegi kolegi babcia widziała).

Teraz po ustawie po mieście jeździ się bardzo przyjemnie, a na nagdorliwca w puszcze trafi się z 2 razy do roku.
Ludzie mili, odjadą Ci, przepuszcza Cię, złoża lusterko żebyś przejechał...

Swoją drogą z tego miejsca pozdrawiam typa w srebrnym passacie na EZG sprzed tygodnia co całą drogę o 6:40 siedział mi na d*pie i na mnie trąbił bo na włókniarzy jechałem 80, a jak mnie wyprzedził to notorycznie zajeżdżał mi drogę na wszystkich 3ch pasach i przyhamowywal co jakiś czas aż by się w busa nie wbił od patrzenia w lusterka, abym nie mógł go ominac bo zaczynał się ruch... I pomyśleć, że to wszystko na odcinku Pojezierska - Aleksandrowska ...)


Byle bym nie ostudził zapału :)
Bo jazda na Motocyklu to coś zaje*istego i bardzo uzależnia :D

A wracając do tematu 125 czy 50..
Bierz 125 będzie to o niebo bezpieczniejsze :)
Co do chińczyka miałem i bez najmniejszego problemu zrobiłem 25tys km. Drugi chińczyk (125ccm) ma 15tys. i nadal jeździ i daje równie dużą frajdę co Suzi.

Polecilbym Ci "klub chińskich motocykli" ale ostatnio dostałem za to bana bo "reklamowałam inne forum" więc Ci go nie polecam mimo, że jest prawdziwym kompendium wiedzy o chińszczyźnie, a tutaj są śladowe ilości informacji zakrawające o słowo "brak" :)

Wysłane z mojego Redmi 6 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...