Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Siemka,
Nie zlokalizowałem takiego tematu zbiorczego, każdy jedynie jakieś tam słówko szepnął o sobie w powitalni..

Może warto taki temacik założyć, żeby każdy szukający/początkujący lub po dłuższej przerwie miał punkt odniesienia do tego jak koledzy zaczynali i jak oraz na czym obecnie jeżdżą?

Jak się nie przyjmie lub jest w złym miejscu to mod do kosza pogoni i tyle :smile:

Piuriel

Od małego ciągnęło mnie do motoryzacji takiej czy innej. Co roku jeździliśmy do dziadków nad morze (Kołobrzeg) i tam przez letnie tygodnie siedziałem jako szkrab z dziadkiem na jego WSK 125ccm. To było jakieś 25 lat temu. Dziadek był listonoszem i po okolicznych wioskach rozwoził listy w orzeszku na swojej WSK. Jak tam byłem to czasem mnie brał ze sobą. Jarałem się jak pochodnia, ale byłem za mały, żeby samemu wsiąść nawet :biggrin: 
I tak tylko podawałem dziadkowi klucze i dolewałem mixolu do kanistra w już przygotowanej dawce przez każde wakacje.
Dziadek przeszedł na emeryturę, WSK trafiła do szopy na chyba 2 lata -totalnie nie ruszana. Któregoś roku z tatą postanowiliśmy ją odkopać (stała pod stertą gratów, desek i innego złomu jak to na wioskach się trzyma takie rzeczy).
Sprzęt tata wykopał. Wyglądała fatalnie, pajęczyny, gruz, syf...
Na szczęście bez paliwa. Rozebrał ją tata a ja bacznie się mu przyglądałem dniami jak sprzęcior był reanimowany.
Udało się, zagadała (oczywiście z po pychu :biggrin: ) kupa dymu, bo doj**ałem za dużo mixolu.. -spoko Łukasz, dobrze jej to zrobi, przepali się :biggrin:

Jeździłem z tatą, ja przed nim sterując gazem :biggrin: potem samemu kierując. Któregoś roku zacząłem sam wchodzić do szopy i po prostu ją sobie odpalałem, bo mogłem i miałem na tyle siły i wzrostu.
-No to dawaj nauczymy młodego jeździć!
Próby ruszania z plecakiem w postaci taty, płacz, bo się nie udawało (miałem ok 10 lat) i w końcu sam jeździłem po podwórku mijając kurczaki slalomem. Ruszanie ze zrywa na polanym z wiaderka trawniku też były uskuteczniane :biggrin:
Z roku na rok WSK dawała wiele frajdy. Kolejnego roku wracając do Łodzi zabraliśmy głowice i daliśmy do planowania, bo mocy mało było, również zębatka poszła mniejsza o ząb na przód. Po obróbce rok czekania do następnych wakacji... -_-
WSK stawała na koło na pierwszym biegu (przecież nie na 3) i kolejne dwa miesiące wakacji upalania po lasach i łąkach.

W międzyczasie przeprowadziłem się do Nowosolnej (Łódź - Widzew).
Miałem jakieś 14-15 lat. Sąsiad o rok starszy kupił sobie crossa. Baba Jaga Yamaha yzf125 :biggrin: Dzik 40Km. Jak ja na to wsiadłem to nie było świata dla mnie poza crossem. Szło jak pojebane (w stosunku do WSK, bo tylko to miałem pod d*pą). Jeździłem z nim na tor w Strykowie i jak on sobie robił przerwę to ja objeżdżałem tor w jego stroju i przepoconym kasku.
Radocha ogromna, pierwsze hopki, gleby..

Zapadła decyzja, że trzeba mi kupić moto. Miałem wziąć babe jagę od kumpla.
Połamałem rękę w łokciu jednak... Na rowerze. 2001 rok w maju. Kilka operacji rehabilitacja, bo się na rowerze wysypałem na hopce :/

Ręka już ok, 2 lata ponad trwała rehabilitacja, ale jest sprawna. (za odszkodowania kupiłem nowy rower :biggrin: )
Temat crossa wrócił oczywiscie i tak było kawasaki 125ccm, ktm 250ccm (dzik straszny), yamaha 125ccm (najlepiej mi się nią prowadziło), WR400 (masakra). Skończyłem temat crossów jakieś 10 lat temu, może mniej. ( rodzina obowiązki)

Co roku jednak jak się zaczynał sezon to patrzyłem jak motocykle zapełniają powoli ulice i mówiłem, że w swoim czasie też dołączę..
No i jestem tutaj na forum, szukam moto (lada dzień) i będę znowu jeździł. Tym razem na codzień nie od swięta po torze czy po lasach po szkole.


To tyle nie licząc krótkich epizodów na Bandit brata lub kolegi FZ.


:smile:

...You can be better than that..

       ╭〔︶︵︶〕

Opublikowano

 Ja zaczynałem od Motorynki w wieku 7 lat. Dostałem ją zimą na gwiazdkę od dziadka.Na dworze leżał śnieg,a ja odpalałem ja w domu.Widząc to mój wujo stwierdził,że mnie nauczy jeździć.Wyniósł motorynkę na dwór i zimą na śniegu uczyłem się jeździć.Później w wieku 11 lat  lat przyszedł czas na OGARA 205.Jeżdżąc moim '' pierdzikółkiem'',jeździłem do mojego chrzestnego ,który posiadał sprzęt WSK 125.Stał w garażu nie używany od dłuższego czasu.Wujo widząc moje zainteresowanie zapytał się czy chciałbym ten ''sprzęt''.Odpowiedź była oczywista TAAAAAK....I oto tym sposobem byłem szczęśliwym posiadaczem tzw.WIEJSKIEGO SPRZĘTU KASKADERSKIEGO :biggrin: .Gdy w rok 1994 zrobiłem prawko kat.''A'' i ''B'' moto poszło w odstawkę,a przyszedł czas na AUTO.I oto tym sposobem moja jazda na moto się skończyła.Po dłuuuuugiej przerwie w 2014 roku przyszedł czas znowu na moto.Jest to KAWASAKI ZZR 600.Niektórzy stwierdzą ,że na pierwsze moto za mocne ,ale tak się stało i tak jest.To po krótce moja historia....

Opublikowano

I jakie były pierwsze wrażania na kawie po takiej przerwie?

...You can be better than that..

       ╭〔︶︵︶〕

Opublikowano

Moto :biggrin:  PRZECINAK :P .To nie to samo co WSK czy JAWA 350 na ,której jeździłem bardzo sporadycznie.Jeszcze dużo nauki przede mną.Chociaż ''fantazja nieraz ponosi... :riding:

Opublikowano

Bocian a ty przypadkiem nie masz zielonej kawy i nie jeździłeś po Mroźnej w sobote albo niedziele

Opublikowano (edytowane)

Hehe, Bogdan, jakbym swoją historię czytał. Tylko zamiast motorynki był Komar 3, a zamiast WSK - MZKi.

Pamiętam, ze kurs prawa jazdy robiłem na WSK 125, a egzamin zdawałem na Simsonie.

Po dłuuuuugiej przerwie wsiadłem na rometa division 249 (nie wiem skąd taka nazwa, bo w papierach ma 223 cm).

Aktualnie VFR 800 i to jest absolut :riding:

Pozdrawiam

Edytowane przez hubert (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Bocian a ty przypadkiem nie masz zielonej kawy i nie jeździłeś po Mroźnej w sobote albo niedziele

To nie moja....Mój ZZR ma kolor bordo :smile: ....po przejściach :decayed:

Edytowane przez Bocian (wyświetl historię edycji)
  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

A ja zaczynałem od Czewonej motrynki, potem Ogar i MZ150... a potem to już poszło... Japończyki z tzw. wielkiej 4-ki 600-tka , 919, 1000 

Let's ride :smile:

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

A ja zaczynałem od Rometa 50-T-1 z sentymentem go wspominam. Później Simson i obecnie Yamaha XJ 600.

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Ja zacząłem od Javy 50 potem ją rozłożyłem do czyszczenia a że dzieciak byłem i mało cierpliwości do takich rzeczy to niestety więcej nie pojeździła :smile:

flm_1477755357__oie_29173155r254htc3.gif

Opublikowano

witam panów PO 40 nic nie napiszę bo wszystko już napisaliście o mnie, dodam tylko Junaka :moto:

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Bakcyla motocyklowego zaszczepił we mnie mój chrzestny.
On miał Jawę a ja jako mały szkrab uwielbiałam z nim jeździć i czuć wiatr we włosach :)

W wieku 12 lat dostałam od niego na urodziny motorynkę Romet (czerwona) była z silnikiem od komara więc osiedlowi koledzy ze swoimi motorynkami nie mieli w wyścigach ze mną szans :P
W końcu zwykła jazda zaczęłam mi się  szybko nudzić, wiec zaczęłam kombinować.... to co?! Wymyśliłam sobie wyskoki :decayed:  (crossa mi się zachciało)...... niestety moją piękna motoryna tego niewytrzymała i pękła rama :unsure:  :( po tej przygodzie widniał na ramię wielki spaw, a raczej boby spawalnicze :P
Po 3 latach ostrej jazdy przekazałam czerwoną strzałę mojemu bratu i on już wykończył ją doszczętnie.

Potem zaczęłam jeździć na Suzuki DR 350 super motocykl, niezniszczalny, tylko że ciężki, ale miał super plus jak dla mnie MIAŁ ROZRUSZNIK :D, a że uwielbiałam jeździć w terenie i od czasu do czasu jakąś glebę się zaliczyło .... to podnosiłam swoją maszynę ( a to był już spory wysiłek) siadałam na niej i co dzięki Bogu nie trzeba było kopać, tylko dumnie naciskałam magiczny guzik B)  i pędziłam dalej.

Kolejny zakup to była Honda XR 250 R, czyli sporo lżejsza maszyna od DR. Niestety brak rozrusznika -_- ! Co na bezdrożach i bagnach dawało mi ostro w kość, bo musiałam nieraz sporo się napracować, żeby odpalić ognistą maszynę. (Nie wspomnę, że przy tej czynności nie jedno niecenzuralne słowo z moich ust wyszło. :whistling: )

W międzyczasie bawiłam się jazdą na quadach, ale takiej frajdy jak na moto nie ma :/  A serce nie sługa więc musi być Motocykl. :riding: 

W obecnej chwili Kawa Er6n jak dla mnie super maszyna i złego słowa o mojej perełce nie powiem :smile: 

Opublikowano

Motorynki są mega.
Kiedyś mój kolega miał taką i jechaliśmy w dwóch, ja siedziałem z tyłu na piłce nożnej zablokowanej między siodełkiem a tablicą rejestracyjną (to ta jednoosobowa). Jechaliśmy po nierównej drodze i mi ta piłka wypadła a ja z nią... Padłem jak długi na żwir i zaorałem kolana i łokcie.
Mój tata w zeszłym roku sobie kupił taką motorynkę i wyremontował. Teraz stoi jego motorynka (Nabuhotodonozor) obok mojej CBR i zimują.
Czasem jak wpadnę do rodziców to upalam ją po osiedlu :smile: Taki prawie pocket bike :biggrin:

...You can be better than that..

       ╭〔︶︵︶〕

Opublikowano

Oj tak ja mam sentyment do motorynki. Ja ze swoim Rometem wiele przeszłam  :smile:

BMX był fajny ale mieć motorynkę to już był wypas...

Szczerze mówiąc też myślę o zakupie takiej motorynki dla mojej starszej córki bo ona też już zaczyna mi truć że chce jeździć i chyba jej musze z prezentować jakąś strzałę.

Opublikowano (edytowane)

No ja bym chciał ma nad syna zarazić. Ma 10 lat i jak siedzi na motocyklu to czuje dyskomfort taki, że nie ma nad nim kontroli, bo jest za mały. Na motorynce nie ma siły w łapce na zmianę biegów, bo tam jest to nie w nodze a pod sprzęgłem, wciskasz klamkę i przekręcasz ją w górę lub w dół.
Myślę o jakimś elektrycznym moto dla niego.

Edytowane przez Piuriel (wyświetl historię edycji)

...You can be better than that..

       ╭〔︶︵︶〕

Opublikowano

a ja panowie jako najmłodszy na podwórku nie miałem okazji posiadania swojej wymazonej motorynki,za to starsi koledzy mieli motorynka szt 2 komar szt 1 ogar szt 2 i najbogatszy w stadzie posiadał simsona jaki on był cudownym pamiętam że zawsze w soboty otpalane były cuda i do lasku przy elektrowni łódź-widzew jeździliśmy aż paliwa brakowało i później pchanko pod blok i do piwnicy.Zaje...te czasy i komu było potrzebne prawko ,tak się zaczelo po przerwie 30 letniej zrobiłem prawko i zaczelem przygodę na swoim kilofazerze po trzech sezonach przyszedł czas na Tiger955i, następny sezon 2017 zapowiada się ciekawie bo z "FŁM" pozdro LWG

No ja bym chciał ma nad syna zarazić. Ma 10 lat i jak siedzi na motocyklu to czuje dyskomfort taki, że nie ma nad nim kontroli, bo jest za mały. Na motorynce nie ma siły w łapce na zmianę biegów, bo tam jest to nie w nodze a pod sprzęgłem, wciskasz klamkę i przekręcasz ją w górę lub w dół.

Myślę o jakimś elektrycznym moto dla niego.

nic na siłę sam przyjdzie odpali i pojedzie tak jak mój teraz śmiga na Zippro125 koło komina bo bez papierka

po tatusiu:)

Opublikowano

1999 rok mój tata kupił mojemu bratu motocykl WSK. Nikt prócz mojego brata nie umiał jeździć. Pewnego razu tata postanowił spróbować po działce trochę pojeździć. Mieliśmy dosyć spora działkę w Grotnikach więc było gdzie jeździć. Tak samo ja postanowiłem za zgodą taty spróbować. Na początku umiałem tylko ruszać pilowalem moto na pierwszym biegu. Po kilku jazdach w końcu udało mi się zmieniać biegi. I tak moja historia się zaczęła. Chciałem mieć Simona czy tego typu moto ale nie było nas stać. WSK była tańsza. Potem była jawa 350 cz a po niej 350 ta. W 2010 roku kupiłem już porządny sprzed czyli bandyta 600 i postanowiłem zrobić prawko. Suzuki jeździłem do 2013 roku i potem kupiłem CBR XX do dnia dzisiejszego śmigam.

Opublikowano (edytowane)

No cóż - jak na ponad półwiecznego "dziadka" moja historia będzie się różnić od typowych opowieści. Ja w młodości NIGDY nie jeździłem na żadnych dwókołowcach z silnikiem. Rower owszem, nawet chętnie - najpierw Junior, potem składaki. Ale motocykle? Jakoś ten temat nie istniał, ani w rodzinie, ani w okolicy. Puszka - to było coś!

 

Ale temat pojawił się po raz pierwszy kilka lat temu w postaci kumpla, a właściwie dwóch, którzy nagle powrócili do hobby - jeden miał Hondę Deuville, drugi - zbajerzonego Intrudera. Wrócili na dwa koła po latach, więc się przyglądałem, jak sobie radzą po powrocie. A jak rzucili hasło, że jedziemy na urlop - oni na moto, a ja jako kierowca "puszki", to mi się trochę gęba wydłużyła - dlaczego ja mam być za karawaniarza? Ale jeszcze nie myślałem o papierach.

 

Aż tu nagle, pewnego dnia w moim gabinecie pojawił się facet, który miał szkołę nauki jazdy i na dodatek był niedalekim sąsiadem. Ale wtedy w ofercie nie miał prawka kat. A. Spotkałem go przypadkiem po kilku miesiącach, przejeżdżając pod jego domem - pogadaliśmy chwilkę, aż on powiedział, że ma Zippa 250 i można u niego zrobić prawko na moto. Na to ja, że pomyślę, choć bez entuzjazmu... Ledwie wróciłem do domu, dzwonek przy furtce zadzwonił - patrzę, a to mój sąsiad-instruktor, na tym Zippku - i mówi - jedziemy na placyk! Ja na to, że nie jestem gotowy, ale po 15 minutach namawiania, uległem. Na placyku wsiadłem na tego Zippa... i się zakochałem w jeździe. A był to wrzesień 2012 roku - w grudniu, w rocznicę ślubu ( :smile: ) zdałem egzamin na A (rzutem na taśmę wg starych, dobrych przepisów), od wiosny zaś jeździłem tym Zippkiem, którego pożyczałem od sąsiada.

 

W październiku 2013 zostałem szczęśliwym posiadaczem Fazera Fz600 z 2003 roku i od tej pory chłonę przyjemności jazdy na 2 kółkach. Nie bez pewnych przygód co prawda, ale to całkiem inna historia... :decayed:

 

Dodam, że z jeden z tych kolegów całkiem odpuścił jeżdżenie, a drugi nie ma czasu...

Ale przyczyniłem się do zrobienia prawa jazdy przez młodszego kolegę z pracy i przynajmniej w tym względzie czuję, że spełniłem jakąś misję.

Edytowane przez Lancet (wyświetl historię edycji)

"Be yourself, no matter what they say!"

Sting

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

A ja długo jeździłem Romecikiem jak większość zanim zrobiłem prawko:) Moja historia z Zippem zaczęła się dość niedawno, bo jeżdżę dopiero rok czasu.

Opublikowano

No ja bym chciał ma nad syna zarazić. Ma 10 lat i jak siedzi na motocyklu to czuje dyskomfort taki, że nie ma nad nim kontroli, bo jest za mały. Na motorynce nie ma siły w łapce na zmianę biegów, bo tam jest to nie w nodze a pod sprzęgłem, wciskasz klamkę i przekręcasz ją w górę lub w dół.

Myślę o jakimś elektrycznym moto dla niego.

To jakas stara miales..ja latalem motorynka z silnikiem dwubiegowym noznym

 

Wysłane z mojego GT-P5200 przy użyciu Tapatalka

Opublikowano

No mega stara jest. Mój ojczulek ją sobie odbudował.

...You can be better than that..

       ╭〔︶︵︶〕

Opublikowano

No mega stara jest. Mój ojczulek ją sobie odbudował.

Romet Pony 50-M-1 Romet Pony 50-M-2

 

Romet dysponował odpowiednim silnikiem typu 017, który od 1974 roku trafiał do motoroweru Romet 750 a następnie 760 „Polo”. Przeszedł on jednak bardzo niewielką modernizację. Gaźnik wyposażono w tłumik szmerów ssania. Od tej pory jednostka ta oznaczana była jako 022, a produkowana była w zakładach Dezamet w Nowej Dębie.

 

Pojemność skokowa tego niewielkiego silnika wynosiła 49,8 cm³ a moc przenoszona była na niewielkie, 9 calowe, odlane z lekkiego stopu koło tylne, za pośrednictwem łańcucha i dwubiegowej skrzyni manualnej. Zmiana biegów następowała za pomocą obrotowej rączki. Pojazd miał sprzęgło cierne, 2-tarczowe, mokre. Moc tego jednocylindrowego silnika dwusuwowego wynosiła 1,7 KM przy 4800obr/min i stopniu sprężania równym 8:1. Spalanie mieszanki wahało się w okolicach 2-2,5 litra w zależności od stylu jazdy i wagi użytkownika. Prędkość maksymalna oscylowała wokół zgodnych z przepisami 40 km/h. Jednostka zasilana była poprzez gaźnik GM12F.

 

Odlane koła miały wbudowane bębny hamulcowe o średnicy 97,5 mm. Najważniejszą cechą motorynki Pony były kompaktowe wymiary. Długość całkowita: 1400 mm, rozstaw osi: 940 mm, szerokość kierownicy: 685 mm, masa własna bez płynów: 40 kg.

 

Romet Pony 50-M-2 Romet Pony 50-M-3 Romet Pony 50-M-1

Opublikowano

Romet 50 to było to. Zaczynałem takim co nie dość, że miał biegi w manecie to jeszcze miał pedały. A wcale taki stary nie jestem :-)

Przygoda z moto skończyła się dla mnie na dość długo jak brat wjechał tym komarkiem w płot sąsiada.

Kilka la przerwy i stwierdziłem, że chcę mieć swojego komarka. Odkupiłem od sąsiada - karty motorowerowej nie miałem więc mój tata pojechał do Łodzi na jakiś dziwny przegląd.

Jak wrócił z tej wyprawy to przypomniał mi chyba wszystkie niecenzuralne słowa jakie znam i poznam :-P Podobno jechało się super :-D

 

Koledzy dawali pośmigać na WSK, WFM 125, raz na Junaku. Znów długa przerwa i kumpel kupił Kawę er5n a drugi Yamahę Drag Star 125.

Ten od er5 zapytał czy umiem jeździć - powiedziałem, że umiem ruszyć a reszta pójdzie sama. No i poszło. Nie wywróciłem się, zrobiłem kilka rundek po mieście i oddałem.

Drag Starem jeździłem z okazji tego, że ziomek stacjonował w Wawie i rzadko śmigał. Tam z resztą ma BMW F800R o którym mowa później.

 

Kiedyś chciał pojeździć z kimś a miał 2 moto. Wolał mi dać BMW, pamiętam jak powiedział: Tylko się nie wypierdol bo nie oddadzą mi nic z AC :-D

 

Oczywiście wszystko poszło ok, zero stłuczek, wywrotek itp. Zapragnąłem mieć własne moto i urodził się syn. Kasa leżała, żona niczego nie świadoma myślała, że mój przyjaciel swojego bandziora dalej u nas garażuje :-D A to już był mój bandzior.

 

Tyle, dziękuję za uwagę.

Opublikowano

Zapragnąłem mieć własne moto i urodził się syn.

 

Brzmi jakby tu był jakiś związek przyczynowo-skutkowy :laugh2:

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...