gary
17 godzin temu, ktoś ŁDZ napisał:Bez szkół czy jakiś kursów i jazd szkolących (linczujcie). Z dnia na dzień, z kilometra na kilometr nabierałem wprawę i doświadczenie.
Robert, problem w tym, że samemu możesz nabierać wprawy i dośwadczenia ale także złych nawyków, reakcji itd. Pod okiem ogarniętego trenera można skorygować postawę, dosiad, klamki i wiele innych rzeczy. Mnie też się kiedyś wydawało, że jestem kozak aż do pierwszej wizyty na kursie doszkalającym. Filmik z YT nie powie Ci co źle robisz, a przynajmniej nie wszystko wyłapiesz sam. Nie mówiąc już o trenowaniu sytuacji awaryjnych, jazdy po różnych nawierzchniach, jazdy w małych prędkościach - samo jeżdżenie po mieście czy kręcenie kółeczek na parkingach po "marketem" jest super ale to nie wystarczy aby czuć się doszkolonym. Imho, 50cm/125cm czy "liter" - i tu i tu im więcej wiesz i umiesz tym większe szanse przeżycia
17 godzin temu, ktoś ŁDZ napisał:Gdy zachowa się zdrowy rozsądek i człowiek wie co może się wydarzyć w każdej chwili (na suchym, mokrym, piachu, liściach, na torach, gdy wieje, pada itd) to sobie poradzi, wystarczy według mnie rozwaga i zdrowy rozsądek.
a według mnie NIE wystarczy. W sytuacjach awaryjnych nie ma czasu na myślenie. Masz czas jedynie na wyuczone odruchy. Odruchy, których nie kształtuje tylko (cenna, ważna i potrzebna) wiedza ale ćwiczenia, powtarzane ćwiczenia.