Skocz do zawartości

Historia edycji

MaDDoggY

MaDDoggY

22 godziny temu, tuono1000 napisał:

Ludzie proszę nie piszcie w ogłoszeniach "moto od motocyklisty" wystawiając totalnego syfa do którego trzeba na dzień dobry dołożyć 2 tyś. Do tego w opisie "moto nie picowane na sprzedaż" - w rzeczywistości najczęściej oznacza syfilis malowany 3 razy  z poklejonymi owiewkami oraz z zmęczonym do maxa napędem. Cieknące lagi , tarcze z rantem i luzem jak z T34 z 43 roku , opony z 2003 roku to tzw. kosmetyka. Piszę ten post ponieważ ręce czasem odpadają oraz d*pa po przejechaniu 300-500 km + powrót ( kasy na paliwo aż żal liczyć). Wczoraj byłem po fireblade "od motocyklisty" w Radomiu. Niby niedaleko ale + przyczepa ( mam swoją także mniejszy problem) + żona + 2 letni junior - jednym słowem wyprawa na cały dzień choć to tylko circa about 140 km. Po przyjeździe  ogledziny trwały 3 minuty i już.  Nie oczekiwałem cudów ale po cenie i roczniku motocykla powinno być znacznie lepiej.  Shit happens everyone ...  Ok ale to jest 5 motocykl z ostatnich kilku tygodni który oglądam  3 minuty i nie ma o czym rozmawiać. Jakie macie własne doświadczenia z tzw. "motocyklami od motocyklisty" ? Osobiście uważam że trzeba by zrobić na FŁM dział poświęcony specjalnie dla min i paździerzy motocyklowych. Kto za ? 

Wracając trochę do tematu. Z 2 lata temu, gdy ostatni raz szukałem moto, też trafiłem na "cukiereczek" z dopiskiem motocykl od motocyklisty.  Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało ok, a po dalszej ekspertyzie okazało się że niestety dolna półka wypadła kiedyś ze swojego miejsca i została przyspawana przez jakiegoś Mirka z powrotem. Właściciel oczywiście był zaskoczony tym znaleziskiem. Aż sobie zachowałem zdjęcie na pamiątkę ;) Trzeba niestety w Polsce bardzo uważać i dużo zjeździć żeby kupić jakiś sensowny sprzęt :( .

 

IMG_20161018_201518.thumb.jpg.c301e87ce8bdede7c76456906f1696c1.jpg

MaDDoggY

MaDDoggY

22 godziny temu, tuono1000 napisał:

Ludzie proszę nie piszcie w ogłoszeniach "moto od motocyklisty" wystawiając totalnego syfa do którego trzeba na dzień dobry dołożyć 2 tyś. Do tego w opisie "moto nie picowane na sprzedaż" - w rzeczywistości najczęściej oznacza syfilis malowany 3 razy  z poklejonymi owiewkami oraz z zmęczonym do maxa napędem. Cieknące lagi , tarcze z rantem i luzem jak z T34 z 43 roku , opony z 2003 roku to tzw. kosmetyka. Piszę ten post ponieważ ręce czasem odpadają oraz d*pa po przejechaniu 300-500 km + powrót ( kasy na paliwo aż żal liczyć). Wczoraj byłem po fireblade "od motocyklisty" w Radomiu. Niby niedaleko ale + przyczepa ( mam swoją także mniejszy problem) + żona + 2 letni junior - jednym słowem wyprawa na cały dzień choć to tylko circa about 140 km. Po przyjeździe  ogledziny trwały 3 minuty i już.  Nie oczekiwałem cudów ale po cenie i roczniku motocykla powinno być znacznie lepiej.  Shit happens everyone ...  Ok ale to jest 5 motocykl z ostatnich kilku tygodni który oglądam  3 minuty i nie ma o czym rozmawiać. Jakie macie własne doświadczenia z tzw. "motocyklami od motocyklisty" ? Osobiście uważam że trzeba by zrobić na FŁM dział poświęcony specjalnie dla min i paździerzy motocyklowych. Kto za ? 

Wracając trochę do tematu. Z 2 lata temu, gdy ostatni raz szukałem moto, też trafiłem na "cukiereczek" z dopiskiem motocykl od motocyklisty.  Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało ok, a po dalszej ekspertyzie okazało się że niestety dolna półka wypadła kiedyś ze swojego miejsca i została przyspawana przez jakiegoś Mirka z powrotem. Aż sobie zachowałem zdjęcie na pamiątkę ;) Trzeba niestety w Polsce bardzo uważać i dużo zjeździć żeby kupić jakiś sensowny sprzęt :( .

 

IMG_20161018_201518.thumb.jpg.c301e87ce8bdede7c76456906f1696c1.jpg

×
  • Dodaj nową pozycję...