Skocz do zawartości

Pogrzeb motocyklisty Dominika Balcerka, ostatnia droga.


Lans

Rekomendowane odpowiedzi

 

W najbliższą sobotę odbędzie się pogrzeb naszego przyjaciela, najszybszego w mieście, Dominika Balcerka. 

Myślę że większość ludzi tych co z nazwiska nie zna,  skojarzy jeżdżące po mieście dwa  identyczne czarne Kawasaki ZX10R, Kamikazze Team, to właśnie jeden z tych chłopaków . Czasami razem na Della podjezdzalismy.

Od jakiegoś czasu [*] Dominik latał Suzuki Hayabusa,  i na niej właśnie zginął w tragicznym wypadku.  Wprost pod motocykl wybiegła mu sarna,  nie było dużej prędkości, ale w wyniku zderzenia motocyklista wypadł na przeciwny pas prosto pod ciężarówkę jadącą z przeciwnego kierunku 😕 Mimo reanimacji nie udało się go uratować... 

Zapraszam wszystkich chętnych chcących pożegnać naszego motocyklowego przyjaciela na wspólną ostatnia dla niego drogę. Dokładne informacje poniżej :

 

Uwaga!!!  Uroczystości pogrzebowe Ś.P. Dominika Balcerka odbędą sie w sobotę dnia 11.08.2018 o godzinie 11 w kaplicy cmentarnej przy ulicy Frezjowej na Mileszkach. 

Zbiórka o godz 10 na PROFI, GABI,  ORLEN przy ul. Św Teresy,  stamtąd o godz 10:30 wspólnie ruszymy na cmentarz.

Zapraszam Wojciech LANS 

Edytowane przez Lans (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masakra, znałem jeszcze z czasów środowych spotów na myjce "Gabi". Po prawie dwóch latach wchodzę dzisiaj na forum i pierwsze co czytam taką wiadomość... ☹️

Supermoto se kupili... Terrorysty je&ane...  :P   SUPERMOTO LDZ
       Inspekcja Rowów Przydrożnych   :riding:                                                                          https://web.facebook.com/MM-Garage-1003360043043536/?ref=aymt_homepage_panel

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 11 miesięcy temu...

Bardzo smutna wiadomość. Z Dominikiem łączyła mnie szczególnie silna więź, bo byłam pierwszą osobą, która udzieliła mu pomocy, kiedy naście lat temu na ul. Pomorskiej uległ wypadkowi. Wyjechał na ulicę sprawdzić swoje moto po naprawie. Ujechał może sto metrów, po czym stało się coś, co sprawiło, że razem z motocyklem znalazł wiś w rowie. Najprawdopodobniej uderzył głową w murowany słupek ogrodzenia sąsiadów. Było lato, ubrany w koszulkę z krótkim rękawem, szorty i klapki. Bez kasku.
Samego wypadku nie widziałam. Musiał wydarzyć się przed momentem, inaczej by nie przeżył.
Kiedy do niego podbiegłam, leżał na krawędzi przydrożnego rowu z głową podgiętą tak, że nie mógł oddychać. Uniosłam ją nieco do góry, zwymiotował i złapał pierwszy oddech. Po rękach spływała mi krew. W tym czasie mój mąż zadzwonił po karetkę. Obok zatrzymało się coraz więcej samochodów, na ulicy zaczął powstawać zator. Pojawili się sąsiedzi. Nikt się nie kwapił aby w czymkolwiek pomóc, choćby przegonić gapiów, by karetka mogła swobodnie dojechać. Po chwili przybiegła z płaczem mama Dominika.
Nie wiem po jakim czasie przyjechała karetka, ale wydawało mi się że trwało to w nieskończoność.
Kilka miesięcy później, dowiedziałam się że Dominik przeżył. Leżał jakiś czas w śpiączce, podobno wszczepiono mu w miejsce uszkodzonej czaszki metalową płytkę. Po wypadku pozostała blizna. Widziałam go kilka razy, kiedy przyjeżdżaliśmy do firmy jego ojca kupić żywicę. Cieszyłam się na jego widok, czując że wniosłam w jego życie odrobinę szczęścia, że znowu może dosiadać swoich ukochanych maszyn.
Dziś przypomniałam sobie o nim, więc wrzuciłam nazwisko w google i.....
Bardzo mi przykro.
Żegnaj Dominiku
:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...
W dniu 29.07.2019 o 11:40, anka napisał:

Bardzo smutna wiadomość. Z Dominikiem łączyła mnie szczególnie silna więź, bo byłam pierwszą osobą, która udzieliła mu pomocy, kiedy naście lat temu na ul. Pomorskiej uległ wypadkowi. Wyjechał na ulicę sprawdzić swoje moto po naprawie. Ujechał może sto metrów, po czym stało się coś, co sprawiło, że razem z motocyklem znalazł wiś w rowie. Najprawdopodobniej uderzył głową w murowany słupek ogrodzenia sąsiadów. Było lato, ubrany w koszulkę z krótkim rękawem, szorty i klapki. Bez kasku.
Samego wypadku nie widziałam. Musiał wydarzyć się przed momentem, inaczej by nie przeżył.
Kiedy do niego podbiegłam, leżał na krawędzi przydrożnego rowu z głową podgiętą tak, że nie mógł oddychać. Uniosłam ją nieco do góry, zwymiotował i złapał pierwszy oddech. Po rękach spływała mi krew. W tym czasie mój mąż zadzwonił po karetkę. Obok zatrzymało się coraz więcej samochodów, na ulicy zaczął powstawać zator. Pojawili się sąsiedzi. Nikt się nie kwapił aby w czymkolwiek pomóc, choćby przegonić gapiów, by karetka mogła swobodnie dojechać. Po chwili przybiegła z płaczem mama Dominika.
Nie wiem po jakim czasie przyjechała karetka, ale wydawało mi się że trwało to w nieskończoność.
Kilka miesięcy później, dowiedziałam się że Dominik przeżył. Leżał jakiś czas w śpiączce, podobno wszczepiono mu w miejsce uszkodzonej czaszki metalową płytkę. Po wypadku pozostała blizna. Widziałam go kilka razy, kiedy przyjeżdżaliśmy do firmy jego ojca kupić żywicę. Cieszyłam się na jego widok, czując że wniosłam w jego życie odrobinę szczęścia, że znowu może dosiadać swoich ukochanych maszyn.
Dziś przypomniałam sobie o nim, więc wrzuciłam nazwisko w google i.....
Bardzo mi przykro.
Żegnaj Dominiku
:(

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...